Z zimnych, wilgotnych zakątków imperialnego świata podziemnego wyłaniają się Genestealer Cults. Są skryci, ukradkowi i całkowicie złośliwi. Są rakami rosnącymi niewidocznymi w ukrytych przestrzeniach ludzkości. Niektórzy kultyści są naprawdę potworni, chowając się po wilgotnych tunelach z szatami lub hesyjskimi workami zakrywającymi ich hybrydowe anatomie. Inni są tylko bladzi i łysi, potrafią uchodzić za lojalnych obywateli, podczas gdy ich tatuaże w kształcie wyrmów pozostają ukryte. Bracia ostatniego pokolenia mieszają się wśród stada jak wilki w owczej skórze, pracując tak ciężko wśród rozpadających się maszyn przemysłu ludzkości, że nikt nie oszczędza im drugiego spojrzenia - ale pod ciężarem pracy i ubraniem szorstkiego górnika wszyscy noszą znamiona obcy.
Kiedy ich braterstwo stanie się wystarczająco silne i wszystko będzie gotowe na wielkie powstanie, Kult Genokradów rozpocznie swoją grę. Wojowniczy tłum wrze tysiącami z kanałów ściekowych, tuneli i piwnic, sącząc się z iglic wysoko nad nimi jak owady wylewające się z ukrytego gniazda. W ten ponure chwalebny dzień wojny wojownicy kultu są już dziesięć kroków przed wrogiem. Sabotażyści zniszczyli linie zaopatrzenia tych, którzy się im sprzeciwią, ukryci agenci zamordowali kluczowych dowódców, a drogi ucieczki zostały odcięte przez załogi rozbiórkowe i zespoły wybuchowe. Uwzględnia się każdą ewentualność, którą mistrzowie kultu mogli przewidzieć, a każda korzyść jest gromadzona na ich korzyść. Wróg stwierdza, że ich skrzynki z amunicją są puste, zapasy paliwa są suche, porwane przez nich jednostki transportowe, a flota pomocnicza dziurawiona i umieszczona na orbicie. Kiedy kult atakuje, wróg jest już otoczony, osierocony i na wpół pobity, gotowy na rzeź zaplanowaną od dawna.